Epidemia lęku – RAPORT IP

Niniejszy raport wynika z naszych przemyśleń. Nie jest odzwierciedleniem wiedzy specjalistycznej (bo jej w tej dziedzinie nie posiadamy) i zastrzegamy sobie prawo do błędnej oceny sytuacji. Ocena ta wynika jednak z racjonalnych przemyśleń i analizy wypowiedzi ekspertów, których uznaliśmy za wiarygodnych.

Tak zwana epidemia „przeziębienia z Wuhan” (inne nazwy to: koronawirus, SARS-COV-2, COVID-19, koronka, wuhanka, korona itp.) w naszej opinii jest wirtualnym zagrożeniem i w normalnym (racjonalnym) społeczeństwie powinna zostać zignorowana*. Gwiazdka oznacza, że słowo „zignorowana” dotyczy popadania w panikę, histerię, lecz nie oznacza braku podejmowania wysiłków w celu ochrony ludzi, którzy zachorowali na tę odmianę przeziębienia, zwłaszcza, gdy ich stan grozi powikłaniami czy śmiercią.
Racjonalne jest by sektor medyczny był przygotowany na wzmożoną czy bardziej zjadliwą odmianę przeziębienia czy dowolnej innej sezonowej choroby wirusowej czy bakteryjnej.

Rządy państw, zwłaszcza demokratycznych, uległy panice i postanowiły wprowadzić działania, które sprawiają wrażenie zdecydowanej walki z wyimaginowanym zagrożeniem.
Jeżeli rząd składa się z profesjonalnych polityków, to mierzą oni codziennie (lub co parę dni) emocje w społeczeństwie poprzez niejawne badania opinii publicznej. Jeśli narasta lęk, politycy wprowadzają dziwne (nieracjonalne) zakazy lub nakazy. Wiadomo bowiem do dawna, że ludzie przerażeni chętnie oddadzą swoją wolność by zyskać iluzoryczne bezpieczeństwo.
Pisaliśmy o tym kiedyś odnośnie zabezpieczeń na lotniskach, które nie chronią przed zorganizowanymi terrorystami, ale powodują zmniejszenie lęków u pasażerów.

Żaden polski rząd, w tym także obecny (PiS), nie posiada żadnych profesjonalnych planów na wypadek zagrożeń. Obserwujemy improwizację i chaos. A sypiąca się „służba” zdrowia nie wytrzymuje takiego wyzwania, bo nigdy nie dbano tam przesadnie o rzeczywiste SŁUŻENIE zdrowiu. To tylko zbiurokratyzowane fabryki, gdzie istnieje wiele błędów organizacyjnych, bo wszystko ma się zgadzać wyłącznie „na papierze”, a niekoniecznie w rzeczywistości.
Trzeba oddać obecnemu rządowi, że wprowadził nieco reform do tego sektora i można by powiedzieć, że odbiliśmy się wreszcie od dna. To jednak za mało, by nazwać to sprawną machiną…

Dlaczego nakręcana jest spirala strachu? Kto na tym korzysta. Zróbmy listę:
1) MEDIA — one zawsze korzystają na panice, strachu, sensacji… zarobią nawet stacje, które krytykują panikę, ale podtrzymują ją niejako ciągle się nią zajmując (w tym wypadku nawet my zaliczamy się do tej grupy bo piszemy o pseudoepidemii, a więc zajmujemy Czytelników sprawą, którą powinno się zignorować).
2) Politycy partii rządzącej — wprowadzając specjalne prawo dają pozór walki z epidemią, co uspokaja społeczeństwo i zwiększa zaufanie do takiej partii (warto sprawdzić obecne sondaże).
3) Sektor medyczny i farmaceutyczny — tu chyba zbędny jest opis mechanizmu osiągania korzyści. Warto tylko dodać, że z pewnością środki na służbę zdrowia zwiększą się w budżecie.
4) Naukowcy — zwłaszcza nauk pokrewnych medycynie (chemia, biologia, fizyka itd.) — ludzie chętniej zgodzą się na zwiększanie budżetów instytucji naukowych, bo to one maja nam zapewnić nowe leki lub metody leczenia czy diagnostykę.

Ciekawym zjawiskiem jest fakt, że chyba żadna polska uczelnia nie skorzystała ze swej autonomii by stać się oazą spokoju i opanowania. To oczywiście pokazuje po raz kolejny iluzoryczność pojęcia „etos zawodu”. Nie istnieje bowiem środowisko, w którym ludzie wolni są od wad i lęków.
Od lat mówi się o różnych elitarnych środowiskach (lekarze, naukowcy, prawnicy, sędziowie, politycy, inżynierowie itd.) jak gdyby istniała jakaś magiczna moc powodująca, że jeśli jakiś człowiek został np. sędzią czy naukowcem, to będzie postępował uczciwie i obiektywnie. Ludzkie słabości (niestety) muszą rzutować na postępowanie członków „elit”.
Nikt nie chce pierwszy krzyknąć, że król jest nagi. A prawda jest taka (krzyczymy to głośno): KRÓL JEST NAGI — to znaczy: NIE MA ŻADNEJ GROŹNEJ MASOWEJ EPIDEMII. Mamy sezonową odmianę przeziębienia o większej zjadliwości. Cała reszta to nasze lęki i świetna marketingowo nazwa, która sprawia wrażenie, że z jednej strony mamy jakiegoś króla wirusów, a z drugiej korona (zwłaszcza cierniowa) kojarzy się z cierpieniem i zjadliwością.

To o czym piszemy można łatwo zweryfikować. Jeśli rząd i naukowcy, którzy mu doradzają to prawdziwi eksperci, to dlaczego nie wprowadzono specjalnych działań od razu, gdy w Chinach rozpoczęła się ta grypa?
Czekano na reakcję ludzi. Gdy wystąpił pierwszy przypadek w Polsce to nagle rząd zaczął wprowadzać nowe prawo — i to nie prawo przygotowane zawczasu, ale naprędce sklecone przepisy, które wyglądają jak napisane „na kolanie”.
Zamykanie uczelni nie wyniknęło z przemyśleń mędrców danej akademii, ale było wynikiem podążania za paniką sprowokowaną przez polityków.
Oczywiście nie możemy wykluczyć, że rząd w tajemnicy tworzył jakieś rozwiązania z odpowiednim wyprzedzeniem, i nie informował ludzi, by nie siać paniki. To nadal jest dowód naszej tezy: społeczeństwem rządzą emocje (głównie lęki) a nie racjonalna i opanowana refleksja. Jeśli rząd to zakłada w swych działaniach to przyznaje, że problemem nie jest wirus, ale głupota i ludzkie lęki.

Co można zrobić? Chyba nic. Większość stada w panice może nawet skoczyć w przepaść jeśli owa czeluść wabić będzie iluzją bezpieczeństwa. My możemy pisać i krzyczeć, ale zostaniemy zignorowani przez większość, a to ona ma „rację” w demokracji…

Wygląda więc na to, że najgroźniejsza epidemia świata, ma się dobrze, i wciąż brak na nią leku. Mamy na myśli epidemię głupoty i lęków.

Edytowano: 08.02.2022 r., 21.06.2023 r.

Możesz również polubić…